Dlaczego „Rok 1984”?

utworzone przez | paź 19, 2021 | Rok 1984

Wszyscy znamy antyutopię George’a Orwella [faktycznie Erica Arthura Blair] pod tytułem „Rok 1984” (tytuł oryginalny: Nineteen Eighty-Four). Orwell pisał ją po doświadczeniach z wojny domowej w Hiszpanii, gdzie w 1936 roku przebywał jako dziennikarz. Tam z bliska zobaczył prawdziwe oblicze dwóch wielkich totalitaryzmów: hitlerowskiego i bolszewickiego.

Główny bohater książki Winston Smith jest pracownikiem Ministerstwa Prawdy w państwie Oceania, zajmującym obszar dzisiejszej Wielkiej Brytanii i obu Ameryk. Aktualizuje prasę, poprawia błędne prognozy rządu, a jeżeli trzeba pisze od nowa całe artykuły, wtedy gdy tezy prezentowane przez Partię się nie sprawdziły. Jeżeli Partia, pod kontrolą Wielkiego Brata, odkryła zdrajcę we własnych szeregach i zlikwidowała taką osobę, zadaniem Winstona i całego sztabu pracowników Ministerstwa Prawdy było staranne „wygumkowanie” wszystkich informacji o zdrajcy. Należało zniszczyć wszystkie książki czy gazety, w których występowało nazwisko skazanego i wydrukować nowe, już bez niego. Nawet rozmowa o unicestwionym jest zabroniona i karalna. Taka osoba nigdy nie istniała – została „ewaporowana”. Ewaporacja jest czymś więcej niż karą śmierci. Jest to nie tylko fizyczne unicestwienie człowieka, ale również usunięcie wszelkich śladów jego istnienia.

Jeżeli Partia zmieniła swoją politykę zadaniem Winstona było usunięcie wszelkich informacji, że kiedykolwiek Partia twierdziła inaczej. W Oceanii Partia ma pełną kontrolę nad informacją. Wszechobecne są teleekrany, które pełnią jednocześnie funkcję kamer szpiegowskich. Wymuszają one bezwzględne posłuszeństwo. Nawet drobny grymas twarzy może być uznany za przestępstwo, a kara może być tylko jedna – ewaporacja.

Winston rozczarowany swoim marnym życiem rozpoczyna cichy bunt, którego początkiem jest dokonywaniem zapisów swoich myśli w dzienniku. Dziennik Winston zakupił w dzielnicy proli, czyli klasy pracującej. Ma świadomość że jest to przestępstwo, za które może być ewaporowany, jednak podejmuje to ryzyko. Winston wie oczywiście, że jest ruch oporu przeciwko Partii. Partia nieustannie o tym mówi i nieustannie informuje o swoich sukcesach w tropieniu zdrajców. Szuka ludzi, którzy myślą inaczej niż obowiązujący mainstream. Któregoś dnia poznaje Julię – młodą pracownicę innego działu ministerstwa, w którym pracuje. Zakochują się w sobie i choć im tego nie wolno jako członkom Partii Zewnętrznej – współżyją ze sobą w ukryciu. W międzyczasie, szukając ruchu oporu, nawiązuje kontakt z O’Brienem, członkiem Partii Wewnętrznej, domniemując, że jest on członkiem ruchu oporu, zwanym Braterstwem. To O’Brien udostępnia mu tajemniczą księgę autorstwa Emmanuela Goldsteina, znienawidzonego wroga Partii, postaci ukazywanej przez propagandę i plotki jako swoiste przeciwieństwo Wielkiego Brata. Z księgi tej Winston dowiaduje się jakie są mechanizmy państwa totalitarnego. Goldstein wyłożył w sposób systematyczny to o czym Winston wiedział lub się domyślał. Niektóre rzeczy były jednak dla niego nowe. Lektura dzieła umysłu tak wielkiego napełniała Winstona błogością.

Ostatecznie Winston ponosi porażkę – zostaje aresztowany, poddany śledztwu, w czasie którego przyznaje się do winy. Jest to jednak tylko wstęp, gdyż ostatecznym celem śledztwa nie jest udowodnienie mu winy. Sam fakt aresztowania przez Policję Myśli jest w Oceanii wystarczający do skazania – „Nikt kto raz wpadł w ręce Policji Myśli, nie uchodził z życiem. Byli trupami czekającymi na odesłanie do grobu”.

Przesłuchujący go O’Brien mówi: „Nie zabijamy heretyków dlatego, że nam się opierają; dopóki nam się ktoś opiera, nie ginie. My go musimy nawrócić, opanować jego umysł, zrobić z niego nowego człowieka. Wypalamy z jego mózgu wszelkie zło i ułudę; przeciągamy go na naszą stronę, nie pozornie, lecz z duszą i ciałem. Zanim go zabijemy staje się jednym z nas. Partia nigdy nie pogodzi się z myślą, że gdzieś na świecie egzystuje wroga myśl, choćby najbardziej skryta i bezsilna. Nawet w chwili śmierci nie możemy tolerować odstępstwa”. Podczas aresztu Winston najpierw zostaje poddany praniu mózgu, a następnie mając przebudowaną świadomość zdradza Julię, a nawet odczuwa przypływ miłości do Wielkiego Brata. Jego klęska jest totalna, a triumf śledczych – całkowity.

Dziś antyutopia George’a Orwella z wszechpotężnym państwem zdaje się być daleka od realizacji. Media przekonują nas, że żyjemy w dobie triumfu wolności, gdzie każdy może robić co chce i żyć jak uważa. Zupełnie inaczej niż w książce Orwella. Czy aby na pewno?

Pewnie może cię to zdziwić, ale w pewnym sensie już jako społeczeństwo przekroczyliśmy granice fantazji Orwella. Ten sam Internet, który jest źródłem, jak się wydaje, wszelkiego błogosławieństwa, już dziś pozwala algorytmom, które rozpoznają słowa kluczowe, na pozyskanie pełnej wiedzy o nas – gdzie w ciągu dnia jesteśmy, o czym rozmawiamy, jakie są nasze preferencje polityczne, et. I nie jest to fikcja literacka, jest to świat w którym żyjemy. Jak stwierdza dr Tomasz Rożek w artykule Facebook „w pewnym więc sensie jesteśmy na podsłuchu, a tajemnica to już przeszłość. No chyba, że nie mamy przy sobie telefonu” [Gość Niedzielny Nr 35 z dnia 5 września 2021 r.].

Różnica jest taka, że – ja się wydaje – inaczej niż w książce Orwella, nikt nie wykorzystuje tych danych przeciwko nam, lecz wyłącznie dla naszego dobra? Przecież ludzie chcą wyłącznie naszego dobra. Prawda?

Tadeusz Oniśko

 

Podziel się tym artykułem z innymi: