W XIII wieku myśl Arystotelesa, iż przeznaczeniem każdego człowieka jest życie w państwie (wspólnocie) podjął św. Tomasz z Akwinu. Poglądy w tym zakresie sformułował on nade wszystko w napisanym około roku 1266–1267 dla młodego króla Cypru Hugona II traktacie politycznym „O władzy” (łac. De Regno lub De regimine principium).
Punktem wyjścia rozważań św. Tomasza są arystotelesowskie zasady, że każdy byt ma swój cel oraz że człowiek jest istotą społeczną, która potrzebuje innych aby ten cel osiągnąć. Ludzie muszą żyć we wspólnocie, po pierwsze by wspierać siebie nawzajem, a po drugie aby każdy z nich z osobna mógł znaleźć swoje spełnienie i być szczęśliwym, gdyż tylko dzięki państwu (wspólnocie) troszczącej się o dobro wspólne człowiek może być szczęśliwym. Innymi słowy, jeżeli chcesz być szczęśliwym nie możesz żyć poza wspólnotą.
Istotnym elementem tej wspólnoty jest władza, gdyż „wszędzie tam gdzie jest wielość, musi być czynnik rządzący”. Bez władzy każdy członek tej wspólnoty dbałby tylko o siebie, czego skutkiem byłoby jej rozbicie. Dla św. Tomasza zarówno istnienie władzy, jak i hierarchia są naturalne i konieczne, tak jak dusza rządzi ciałem, rozum popędami, a serce i głowa poruszają resztę ciała.
Jeżeli rządzący dbają wyłącznie o swój własny interes – dopuszczają się niesprawiedliwości, a ich władza staje się tyranią. Jednak tyranem – wbrew potocznemu rozumieniu – nie musi być jeden człowiek. Tyranem może być także grupa ludzi czy nawet cały naród. Władzę, która nie szuka dobra wspólnego wszystkich, a jest sprawowana przez nielicznych św. Tomasz nazywa wzorem starożytnych – oligarchią, zaś niegodziwe rządy sprawowane przez licznych – demokracją, czyli władzą ludu „kiedy mianowicie lud plebejuszy dzięki potędze tłumu uciska bogatych, cały lud jest jakby jednym tyranem”.
Rządy sprawiedliwe sprawowane przez cały lud św. Tomasz nazywa republiką; przez ludzi nielicznych, ale szlachetnych moralnie – arystokracją, zaś gdy sprawiedliwe rządy należą tylko do jednego, nazywa się on królem. Istotą królestwa jest zatem sprawowanie rządów przez jedną osobę, która szuka dobra wspólnego społeczności, a nie własnego.
Król rządzi państwem, które zdaniem św. Tomasza, jest społecznością doskonałą. Gradację doskonałości społeczności ludzkich św. Tomasz widzi następująco: najpierw jest rodzina, następnie wioska, potem miasto i państwo. Każda społeczność jest tym doskonalsza im jest bardziej samowystarczalna w zakresie zaspakajania potrzeb życiowych tej społeczności. I tak, pewną doskonałość posiada rodzina, która jest „jakoś życiowo samowystarczalna: w zakresie przygotowywania pokarmów, wychowania potomstwa itp.”. Bardziej doskonała jest „pojedyncza wieś – w zakresie jakiegoś działu gospodarki”, natomiast społecznością doskonałą jest miasto, gdyż zabezpiecza ono wszystkie potrzeby życiowe człowieka. Państwo o tyle jednak przewyższa miasto, że jest w stanie oprzeć się nieprzyjaciołom w razie ich napaści.
Dalej św. Tomasz stawia pytanie: – Co jest lepsze dla państwa: być rządzonym przez wielu czy przez jednego? I odpowiada następująco: skoro celem każdego rządzącego jest „ocalenie tego, czym podjął się kierować”, tak jak „zadaniem sternika jest aby pomimo morskich niebezpieczeństw zachować okręt w całości i doprowadzić go do portu ocalenia”, tak lepiej aby państwem rządziła jedna osoba, gdyż wielu rządzących jest bardziej narażonych na niezgodę i kłótnie. Te niszczą pokój, a gdy zabraknie pokoju, życie ludzi staje się ciężarem.
Św. Tomasz ma jednak świadomość, że niewielu rządzących jednowładców faktycznie dba o dobro poddanych, a częściej dbają o interes własny. W tym miejscu okazuje się, że nie trzyma się on kurczowo dominującej w średniowieczu koncepcji króla jako jedynego modelu sprawowania władzy w kraju. Stwierdza następująco: im bardziej rządzący jednowładcy odchodzą od dobra wspólnego, tym bardziej niesprawiedliwe są ich rządy. A następnie że bardziej „odchodzi się od dobra wspólnego w oligarchii, gdzie szuka się dobra nielicznych, aniżeli w demokracji, gdzie szuka się dobra wielu. A jeszcze bardziej odchodzi się od dobra wspólnego w tyranii, gdzie szuka się dobra tylko dla jednego. Dla każdej bowiem całości bliższe jest liczne niż nieliczne oraz nieliczne raczej niż pojedyncze. Zatem rządy tyrana są najbardziej niesprawiedliwe”.
Tyran „obciąża poddanych nie tylko [w zakresie dóbr] cielesnych, ale przeszkadza im w dobrach duchowych. Ponieważ bardziej pożąda władzy niż bycia pożytecznym, utrudnia wszelki postęp poddanych, podejrzewa bowiem, że jakakolwiek wyższość poddanych szkodzi jego niegodziwemu panowaniu. Bardziej podejrzani dla tyranów są dobrzy niż źli i zawsze straszliwie boją się cudzej cnoty. Zatem tyrani starają się nie dopuścić do tego, aby ich poddani stali się cnotliwi i nabrali ducha wielkoduszności, bo wówczas nie znieśliby ich niegodziwego panowania. Zabiegają również, o to aby pomiędzy poddanymi nie utrwalały się związki przyjaźni i aby nie radowali się oni wzajemnym zyskiem pokoju: kiedy bowiem jeden drugiemu nie ufa, nie mogą niczego podejmować przeciw ich panowaniu. Toteż sieją niezgody wśród poddanych, a istniejące podtrzymują oraz zakazują tego, co łączy ludzi, na przykład małżeństw i zebrań oraz tym podobnych rzeczy, dzięki którym rodzi się wśród ludzi zażyłość i zaufanie. Wysilają się ponadto, aby poddani nie stali się silni ani bogaci – podejrzewają ich bowiem według przewrotności swego sumienia, a ponieważ sami używają potęgi i bogactw do szkodzenia, obawiają się, żeby siła i bogactwo poddanych im nie zaszkodziły”.
Jako zagorzały krytyk tyranii, św. Tomasz jest jednak przeciwnikiem dokonywania zamachów na tyranów. Stwierdza, że jeżeli tyrania nie jest przesadna, lepiej ją znosić, niż działając przeciwko tyranii ściągać wiele niebezpieczeństw cięższych od niej samej: „byłoby to niebezpieczne dla społeczności oraz dla jej władców, gdyby kierując się prywatnym mniemaniem, dokonywano zamachów na władców, chociażby tyranów (…) gdyby opierając się na prywatnym przeświadczeniu, wolno było [zabijać złych władców], społeczności więcej groziłaby utrata dobrego króla, niż zyskałaby na usunięciu tyrana. Podaje przykład staruszki z Syrakuz: „kiedy wszyscy Syrakuzanie tęsknili za śmiercią niejakiego Dionizego, pewna staruszka nieustannie modliła się o zachowanie go w zdrowiu i przy władzy; kiedy tyran się o tym dowiedział, pyta ją, dlaczego to robi. <Kiedy byłam, dziewczynką – powiada – ponieważ mieliśmy okrutnego tyrana, tęskniłam za innym. Po jego zabiciu nastał nieco gorszy, toteż koniec jego panowania również miałam za coś wielkiego. Jako trzeci ty zacząłeś być naszym rządcą – jeszcze gorszym. Jeśli więc ciebie wezmą, jeszcze gorszy przyjdzie na twoje miejsce>”.
Tomasz widzi także związek między moralnym życiem poddanych a władzą. Jeżeli ludzie żyją niegodziwie, Bóg jako władca świata „dopuszcza panowanie tyranów, aby ukarać grzechy poddanych”. Przywołuje fragment z Księgi Ozeasza (Oz 13, 11), gdzie Bóg mówi: „Dałem ci króla w swym gniewie i zabiorę go znowu w swej zapalczywości”. Nie każdy król jest „chciany” przez Boga. Czasem władza jest dana człowiekowi, który na nią nie zasługuje. Jeżeli ludzie nie szukają Boga i Jego dróg – dostają króla niegodziwego – „dałem ci króla w swym gniewie”. Jak stwierdza Akwinata: „nieszczęsny to król, który został przydzielony ludowi w gniewie Bożym. Jego panowanie nie może być przecież trwałe”. Na pytanie dlaczego nie będzie trwałe panowanie tyrana, Tomasz odpowiada znów fragmentem z Pisma Świętego – gdyż „nie zapomni Bóg zmiłować się ani nie powstrzyma w gniewie swojego miłosierdzia”. Bóg nie pozwala długo panować tyranom, „lecz po burzy, jaką oni sprowadzili na lud, daje uspokojenie przez ich upadek”.
Kolejnym pytaniem jakie stawia św. Tomasz brzmi: jak troszczyć się o to, żeby król nie stał się tyranem? Podaje trzy środki zaradcze. Po pierwsze, konieczne jest, aby ci do których należy wybór władcy, takiego człowieka wynieśli na króla, który nie ma skłonności do tyranii. Po drugie należy ułożyć rządy w królestwie, aby ustanowiony już król nie miał sposobności do tyranii. Po trzecie należy tak ograniczyć jego władzę, aby nie mógł łatwo zboczyć ku tyranii. W końcu należy zatroszczyć się o możliwość przeciwstawienia się, gdyby król zwrócił się ku tyranii.
Jeżeli tyrania przekracza miarę niegodziwości, można przeciwko niej wystąpić, ale nie na podstawie prywatnego przeświadczenia, ale publicznego autorytetu. Św. Tomasz nie pisze w tym miejscu kim albo czym miałby być ten „publiczny autorytet”, ale z kontekstu całego traktatu wynika, że owym autorytetem miałby być papież.
Ostatecznie jednak, to nie papież jest remedium na władzę tyrana, a Bóg, który jest władcą całego świata. Św. Tomasz mówi: „trzeba się odnieść do Boga, który jest <wspomożycielem w czasie dogodnym oraz w ucisku>”. Bóg jest w stanie zmienić okrutne serce tyrana. Może także go usunąć z urzędu albo sprowadzić do najniższego stanu, zgodnie z tym co mówi Pismo Święte „Stolice pysznych książąt Bóg zburzył, a na ich miejscu posadził pokornych”.
Podsumowując pierwszą księgę św. Tomasz stwierdza, że: „zatem do królów obficie płyną dobra doczesne, a Bóg przygotował im wysoki stopień szczęścia. Natomiast tyrani często pozbawieni są pożądanych przez siebie dóbr doczesnych, podlegają ponadto licznym doczesnym niebezpieczeństwom, i co więcej, pozbawieni będą dóbr wiecznych i wydani na najcięższe męki. Dlatego ci, którzy podjęli się rządów, winni usilnie się starać, o to żeby okazać się dla poddanych królami, nie tyranami”.
Tadeusz Oniśko
Cytaty pochodzą z strony
https://www.it.dominikanie.pl/tomasz-z-akwinu/czytelnia-teksty-tomasza/o-wladzy/#foot113