Na co jak na co, ale gdy trzeba o czymś donieść Brukseli, to na polską opozycję można zawsze liczyć. Ledwie w piątek 26 maja polski sejm przyjął projekt ustawy o powołaniu Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022, a już we środę 31 maja wieczorem w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat tej ustawy.
O kolejnym naruszeniu praworządności w Polsce donieśli miłościwie panującym w Brukseli europosłowie z tzw. opozycji demokratycznej: Andrzej Halicki, Radosław Sikorski oraz jak zwykle niezawodna w tych sprawach Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein.
Nie jest w tym momencie istotne, czy sama ustawa o powołaniu Komisji jest słuszna, czy nie. Czy jest konstytucyjna, czy nie (o tym zdecyduje polski Trybunał Konstytucyjny). To co jest w tym momencie faktycznie ważne to postawa pochodzących z Polski europosłów. Starożytni mówili, że historia jest nauczycielką życia. Ponieważ opozycja demokratyczna od historii woli przyszłość – nie zna historii i z konieczności popełnia błędy naszych przodków.
Jeszcze w XVII wieku Rzeczpospolita obojga Narodów była potęgą. Po rozejmie w Dywilinie z roku 1618 jej zasięg terytorialny osiągnął 990 000 km² i był największy w historii. Populacja Rzeczypospolitej w tym okresie wynosiła około 10–11 mln, z czego około 4 mln stanowili Polacy. W tym okresie państwo skutecznie opierało się atakom Szwecji, Rosji i Tatarów. Jednak to wszystko miało się niebawem zmienić.
Zwiastunem upadku Rzeczpospolitej było powstanie Chmielnickiego (1648–1657) na Ukrainie. Kolejne wojny wyniszczyły kraj, jednak jeszcze gorszy stał się rozkład wewnętrzny, którego symbolem stała się tzw. złota wolność szlachecka. Szlachta uwierzyła, że może żyć jak chce, robić co chce, a i tak będzie dobrze, ważne tylko aby król był słaby. Nie zauważyła, że wokół Rzeczypospolitej powstały trzy silne i drapieżne państwa, łakomym wzrokiem patrzące na bogactwo Rzeczypospolitej.
Próbę naprawy Rzeczypospolitej podjęto u schyłku XVIII wieku. Uchwalona w dniu 3 maja 1791 r. Konstytucja zniosła wolną elekcję i liberum veto, które były podstawowymi środkami ingerowania obcych państw (szczególnie Rosji) w wewnętrzne sprawy Polski, wprowadziła dziedziczność tronu, nowoczesny system rządów w oparciu o trójpodział władzy oraz stworzyła podstawę do ustanowienia armii polskiej w sile 100 tys. żołnierzy.
Prawdą jest, że obrady sejmowe i przyjęcie Konstytucji odbyły się w warunkach zamachu stanu. Reformatorzy wykorzystali fakt nieobecności w Warszawie większości posłów przeciwnych reformom sejmu wielkiego. Jednak prawdą było także to, że reformy te zostały w pełni zaakceptowane przez wszystkie sejmiki ziemskie, a zatem miały pełne poparcie narodu szlacheckiego.
Chociaż sprzeciwu wobec Konstytucji nie wyraził żaden sejmik, niektórzy prominentni przedstawiciele narodu szlacheckiego, a mianowicie Stanisław Szczęsny Potocki, Franciszek Ksawery Branicki i Seweryn Rzewuski uznali, że w Rzeczypospolitej doszło do zamachu stanu i trzeba zwrócić się do carycy Katarzyny II, aby ta przywróciła w Polsce republikę. 27 kwietnia 1792 r. w stolicy imperium w Petersburgu zawiązali konfederację zwaną targowicką, zaś by uniknąć zarzutu zdrady z powodu zawarcia jej poza granicami Polski – podali miejsce i dzień jej rzekomego zawiązania na 14 maja 1792 r. w Targowicy. Tak doszło do najbardziej znanej zdrady w dziejach Polski. Jednak Potocki, Branicki i Rzewuski nie czuli się zdrajcami. Oni wierzyli, że przedstawicielka obcego kraju będzie najlepszym gwarantem swobód republikańskich w Polsce i wspaniałomyślnie przywróci Polsce ustrój republikański, nie oczekując nic w zamian.
Katarzyna II skwapliwie skorzystała z usług pożytecznych idiotów z Polski. Już 18 maja 1792 r. na Rzeczpospolitą uderzyła 100-tysięczna armia rosyjska i rozpoczęła się wojna polsko-rosyjska. Gdy Rosjanie doszli do Wisły król Stanisław August Poniatowski przystąpił do konfederacji targowickiej i wydał rozkaz do zaprzestania dalszych walk. W dniu 14 listopada 1792 r. targowiczanie wysłali uroczyste poselstwo do Katarzyny II w podziękowaniu za to, że zechciała przywrócić wolność i ustrój republikański w Polsce.
Gdy zwycięstwo konfederatów wydawało się całkowite caryca Katarzyna II pokazała swoją prawdziwą twarz – 23 stycznia 1793 r. podpisała z Prusami traktat podziałowy, w którym zgodziła się oddać Prusom zachodnie województwa Rzeczypospolitej. Tego targowiczanie się nie spodziewali. Wyrazili swoje oburzenie w postaci manifestu protestacyjnego, a Branicki nawet oddał swoją buławę hetmańską ze słowami, że „nie chce swojego imienia podlić”. Zwołano nawet pospolite ruszenie, które jednak natychmiast cofnięto gdy okazało się, że Katarzyna II nie życzy sobie akcji przeciwko Prusom. By dopełnić wstydu targowiczan Rosja zagarnęła kolejne tereny Rzeczypospolitej: województw mińskiego, kijowskiego, bracławskiego i podolskiego oraz części wileńskiego, nowogródzkiego, brzeskolitewskiego i wołyńskiego (250 tys. km²).
Stanisław Szczęsny Potocki jeszcze w dniu 15 marca 1793 r. wyruszył do Petersburga po to aby błagać carycę by nie dochodziło do kolejnych grabieży jego ojczyzny. W odpowiedzi usłyszał od niej: „Pana ojczyzna jest tutaj”.
Nie twierdzę, że targowiczanie nie byli patriotami. Nie twierdzę, że nie chcieli dobrze. Być może nawet mieli szlachetne pobudki, ale skutki ich działania dla Rzeczypospolitej okazały się tragiczne. Okazali się pożytecznymi idiotami, dzięki którym obce mocarstwa rozdrapały osłabioną Polskę.
Nie twierdzę, że współcześni polscy europosłowie z tzw. opozycji demokratycznej nie chcą dobrze. Być może są szczerymi patriotami, ale myślenie, że o Polskę zadba lepiej Komisja Europejska czy Europejski Parlament, niż sami Polacy choć może z innej opcji politycznej, jest bardzo niebezpiecznym złudzeniem. Wystarczy tylko trochę postudiować historię pożytecznych idiotów – Stanisława Szczęsnego Potockiego, Franciszka Ksawerego Branickiego i Seweryna Rzewuskiego.
Anothen