Ustalmy fakty. W dniu 12 marca 2025 r. odbyło się przesłuchanie ś.p. Barbary Skrzypek jako świadka. Przesłuchiwała ją prokurator Ewa Wrzosek w towarzystwie dwóch pełnomocników pokrzywdzonego austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera: adw. Jacka Dubois i adw. Krystiana Lasaka (ten ostatni z substytucji adw. Romana Giertycha). Barbara Skrzypek także stawiła się ze swoim pełnomocnikiem – adwokatem Krzysztofem Gotkowiczem. Niestety ten ostatni nie został przez prokurator Wrzosek dopuszczony do czynności śledczych, a Barbara Skrzypek została sama w obliczu trzech przesłuchujących. Przesłuchanie nie było nagrywane. Nie było też protokolanta. Jak wynika z protokołu zeznania świadka spisała samodzielnie prokurator Wrzosek. Po blisko 5-godzinnym przesłuchaniu Barbara Skrzypek opuściła prokuraturę wraz ze swoim pełnomocnikiem, który spędził kilka jałowych godzin na korytarzu. Zdaniem prokurator Wrzosek była w doskonałym nastroju. Niespełna trzy dni później Barbara Skrzypek już nie żyła. Według wstępnych wyników sekcji zwłok, przyczyną śmierci był „rozległy zawał serca”. W dniu 17 marca 2025 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie opublikowała komunikat, w którym stwierdziła, że wszystkie czynności prokurator Wrzosek były przeprowadzone zgodnie z procedurą karną i zagroziła wszystkim, że „łączenie śmierci świadka z faktem jego przesłuchania i podnoszenie bezpośredniego związku pomiędzy tymi zdarzeniami skutkować będzie wystąpieniem przez Prokuraturę Okręgową na drogę cywilnoprawną celem ochrony dobrego imienia instytucji i referenta sprawy”. Tyle suche fakty.
Zapewne oczekiwaniem ministra Bodnara i jego prokuratury jest by nikt nie stawiał pytań. Mamy po prostu zadowolić się komunikatem Prokuratury. Zapewne prokurator Wrzosek chciałaby, aby wszyscy uwierzyli jej na słowo, że przesłuchanie toczyło się w miłej, niekonfrontacyjnej atmosferze. I być może tak by było gdybyśmy nie mieli oczu, uszu, a na dodatek powonienia, gdyż sprawa „śmierdzi” na odległość.
Jeżeli faktycznie prokuraturze i prokurator Wrzosek zależało na wiarygodności to po pierwsze nie wolno im było wykluczyć pełnomocnika Gotkowicza z czynności śledczych, a po drugie przesłuchanie winno było być nagrywane. Żadna z tych czynności nie została dopełniona. Nie jest prawdą, że „dopuszczenie do przesłuchania pełnomocnika świadka jest wyjątkiem i leży w gestii prokuratora”. Zarówno praktyka organów prokuratury, jak i przepisy prawa mówią co innego. Zgodnie z art. 87 § 1-2 Kodeksu postępowania karnego, strona inna niż oskarżony może ustanowić pełnomocnika jeżeli wymagają tego jej interesy w toczącym się postępowaniu. To nie jest wyjątek, to jest zasada. Wyjątek pojawia się w § 3 tego artykułu i stanowi on, że prokurator w postępowaniu przygotowawczym może odmówić dopuszczenia do udziału w postępowaniu pełnomocnika, jeżeli uzna, że nie wymaga tego obrona interesów osoby niebędącej stroną. Prokurator nie może arbitralnie odmówić dopuszczenia pełnomocnika strony, musi to szczegółowo i przekonywująco uzasadnić. Pani Wrzosek zrobiła to arbitralnie, zgodnie z zasadą „nie mam Pana płaszcza i co mi Pan zrobi?”.
Fakt, że Barbara Skrzypek ustanowiła – na potrzeby tego przesłuchania – pełnomocnika, świadczy, że go potrzebowała. Potrzebowała go z wielu powodów. Najpierw z powodu swojego stanu zdrowia. Prokurator Wrzosek podała, że obok ogólnego zdenerwowania, jedyną przyczyną obecności pełnomocnika adw. Gotkowicza był słaby wzrok świadka. By uspokoić świadka zapowiedziała, że odczyta mu zeznania, a świadek tylko podpisze. Wow! Świadek ma podpisać coś czego nie jest w stanie odczytać – mistrzostwo Polski w respektowaniu zasady działania organów państwa tak by pogłębiać zaufanie obywatela do ich czynności.
Pani Skrzypek potrzebowała pełnomocnika także z drugiego powodu – znacznie ważniejszego, a związanego z osobą prokuratora prowadzącego postępowanie śledcze. Ewa Wrzosek nie jest kimś anonimowym. Zna ją i jej poglądy chyba cała Polska (oprócz mec. Dubois). Nie dała się poznać jako bezstronny orędownik w walce o sprawiedliwość. Wręcz odwrotnie. To ona już w 2018 roku na Twitterze, pisała o rozliczeniach z PIS-em, że „na zimno najlepiej smakuje zemsta”. To ona, w maju 2024 r. w wywiadzie dla „Polityki” stwierdziła „żyjemy w czasach powojennych, gdzie „po lasach grasują bandy”, państwo wciąż jest zagrożone i trzeba działać w sposób niestandardowy. Prokurator ma prawo sam oceniać, jakie działanie jest zgodne z interesem społecznym. Ja mam odwagę to robić. Ci, którzy mnie najgłośniej krytykują – nie”.
Oczekiwanie bezstronnego, uczciwego przesłuchania po takich słowach Ewy Wrzosek, przynajmniej w sferze mentalnej, jest oczekiwaniem, że głodna wataha wilków nie zje osaczonego jelenia podczas mroźnej, zimowej nocy.
Być może prokurator Ewa Wrzosek faktycznie zachowała się tak jak na prokuratora przystało, czyli bezstronnie i uczciwie. Jeżeli tak, to zrobiła wszystko abyśmy nie mogli tego zobaczyć. Odmówiła dopuszczenia adw. Gotkowicza do udziału w przesłuchaniu, choć nie było istotnych przesłanek aby go wykluczyć, sporządziła sama protokół bez udziału zewnętrznego protokolanta, którego teraz można byłoby przesłuchać na okoliczność sposobu przesłuchania, nie nagrywała czynności przesłuchania, choć mogła i powinna była to zrobić, a w końcu jej publiczne wypowiedzi w ostatnich latach świadczą, że jest bardziej „politykiem w todze”, niż rzetelnym stróżem prawa.
Cokolwiek teraz prokurator Ewa Wrzosek powie: nie uwierzę jej. Nie dała mi szans.
Anothen